wtorek, 20 sierpnia 2013

20.08.2013r. (wtorek)

Przyznać muszę, że nie do końca idzie mi prowadzenie tego bloga tak jak sobie to wymyśliłem. Mam problem z czasem. Trochę to głupi problem, ale jednak. Z drugiej strony zacząłem prowadzić nowy rytm dnia i chyba w głównej mierze do tego muszę się przyzwyczaić. No ale walczę, z małymi opóźnieniami i pominięciami niektórych wydarzeń w moim życiu, ale zawsze "coś" wynajdę.

Dwa tygodnie temu (niecałe) wybrałem się z moim kompanem Piterem na spływ Rurzycą. Góry, górami, ale że Piter jest zatwardziałym spływowiczem żal byłoby nie skorzystać z jego wiedzy i umiejętności. Za cel obraliśmy sobie Rezerwat Płytnica. Rzeka Rurzyca stanowi dopływ Gwdy i ma ok 25 km długości. W całości przepływa przez tereny leśne i to jest chyba jej największą zaletą.

Ruszyliśmy w piątek po pracy. Na początek pojechałem do Piotrka do Szamotuł, później pojechaliśmy po kajak i ruszyliśmy. Prognoza pogody jak przystało na nasze wyjazdy miała być do bani. Trochę też była bo kajak montowaliśmy już w deszczu, padało z resztą przez całą noc a rano nie mieliśmy pewności czy się wypogodzi. Ale jakoś mamy szczęście do tej pogody i ją odczarowujemy!


Na naszą bazę Piter wybrał miejsce pod nazwą Wrzosy. Jest to stanica leśna, do której dojeżdża się super szutrowymi drogami, kilka kilometrów od cywilizacji. Nawigacja GPS nie zna takiego miejsca,a jest na prawdę pięknie. Cisza, spokój i zapach lasu. Wrzosy leżą nad Jeziorem Krępsko Średnie i wszystkim bardzo to miejsce polecam.
Dzień pierwszy to cel bardzo ambitny: Przepłynąć przez pięć jezior i dopłynąć do źródła Rurzycy. Piter kiedyś podjął taką próbę, jednak nie udało mi się go zrealizować. Ambitnie ale realnie, pod względem, że o 10:00 będziemy już w kajaku na wodzie. Życie oczywiście zweryfikowało nasze plany i o 10:00 to jeszcze spaliśmy. Nie byliśmy na 100% pewni, że pogoda się nie popsuje, więc trochę celowo zwlekaliśmy z decyzją. Ruszyliśmy w końcu po 12:00 cały czas płynąc pod prąd. O ile na jeziorach płynie się jeszcze ok, o tyle na rzece były momenty, w których na prawdę musieliśmy się trochę napocić. 

Na początek przymiarka, czy kajak dobrze pod tyłkiem leży.


Moje skojarzenie z kajakiem jest takie, że przynajmniej dwa dni trzeba przeznaczyć na zgranie się zespołu. Jak się okazało byliśmy "szybką dwójką" i równo dawaliśmy przed siebie.



Piotrek jako organizator wyjazdu stanął na wysokości zadania pod każdym względem. W związku z doskonałym przygotowaniem na półmetku dnia - czyli u źródeł rzeki rozpaliliśmy grilla i wygrzaliśmy się w Słońcu. Zadowolony byłem na maxa i jak przystało na prawdziwego wegetarianina skusiłem się na kaszankę...palce lizać!


Posililiśmy się i trzeba było wracać. Raz jeszcze tyle, tylko że z prądem rzeki. Niby to ułatwienie ale mimo wszystko dystans do pokonania był dość spory. Dzień mnie zmęczył bardzo, ale i bardzo pozytywnie.


Drugi dzień to już czysta przyjemność i pełen relaks. Bo rzeką, przez jedno niewielkie jeziorko no i z prądem. Dopłynęliśmy do Gwdy, popłynęliśmy nią chwilę i spotkaliśmy się z rodzicami Piotra. Fajnie, że do nas przyjechali bo logistycznie nam bardzo pomogli. Mieliśmy drugi samochód, żeby móc wrócić do Wrzos po nasze auto. I tym optymistycznym akcentem nasz kolejny aktywny weekend zakończył się sukcesem.





Poniżej kilka zdjęć zapożyczonych z sieci, ale chciałbym Wam pokazać jak piękna jest to rzeka.

                                                 Żródło: globtroter.pila.pl

źródło: obiezyswiat.org

                                                        żródło: obiezyswiat.org

"...Udaj się w bezpieczne miejsce i ustawicznie rozpamiętuj, jak piękną byłoby rzeczą dopełnić życie jeszcze przed śmiercią, potem ze spokojem oczekiwać pozostałej części twojego czasu, a niczego dla siebie, skoro już masz szczęśliwe życie, które nie będzie szczęśliwsze, jeżeli dłuższe. Ach, kiedyż dożyjesz tej chwili, w której poznasz, że czas ciebie nie dotyczy, w której będziesz spokojny i cichy, bez troski o jutro u szczytu zadowolenia z siebie! Chciałbyś wiedzieć co czyni ludzi chciwymi przyszłości? Oto, że nikt nie odnalazł siebie."
L.A.Seneka 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz