piątek, 16 listopada 2012

16.11.2012r. (piątek)

Powoli aklimatyzuję się w nowym miejscu - w sumie to zaaklimatyzowałem się tak na 80%. Znowu dzień do dnia jest podobny, ale dawno się tak nie cieszyłem na nadchodzący weekend! Czuję, że odpoczynek dobrze mi zrobi...
Moja praca już się ustabilizowała, choć nie wiem na jak długo. Codziennie pobudka o 6:00, no czasami wcześniej, w zależności od tego co przewidziałem na śniadanie. Do pracy spacerkiem idę 20 min. Ładną mam drogę, bo mimo, że jest ciemno jak idę, to idę wzniesieniem wzdłuż morza i widzę jak światło dzienne zaczyna pojawiać się na horyzoncie. Poranny spacer w bardzo przyjemny sposób mnie rozbudza. W fabryce podbijam kartę o 7:00 i przez 2:15h sprzątam biura i kible.
W końcu mam również kontakt z językiem, którego tak potrzebuję, bo zawsze znajdzie się ktoś, kto zagai rozmowę jak przeciskam mu mopa pod biurkiem ;)
Ok 10:00 jestem w domu, ogarniam siebie i pokój, internet, książkę, wyskoczę na zakupy. Po 16:00 idę do Dawida i razem jedziemy do kolejnej fabryki. Ostatnio wieczorna zmiana wychodzi nam całkiem nieźle, zwłaszcza, że mamy dołożoną jeszcze 1h pracy... Dobrze, że nikt nad nami nie stoi, tylko po skończonej pracy możemy spokojnie usiąść. Ale i tak zamiast iść do domu to siedzimy. Z drugiej strony za to siedzenie ktoś nam płaci.
Myślę również, że ciekawszą mam pracę niż stanie na linii produkcyjnej i wykonywanie jednej czynności przez 8h, chyba bym zwariował. Praca moja, mimo, że nie należy do zawodu najwyższych lotów, daje mi jednak trochę swobody, a to dla mnie bardzo ważne. Dwa tygodnie już przepracowałem, psycha mi nie klęka, że robię to co robię. Bawię się tym bardziej. Wkładam słuchawki do uszu, w których rozbrzmiewają mi różne energetyczne dźwięki i dobrze mi się pracuje. Tańczę z mopem i z maszyną do mycia :D W ciągu dnia nie kładę się spać. Raz testowo się zdrzemnąłem to później do końca dnia byłem nieprzytomny. Spać chodzę po 24:00 i tylko czasami bywa tak, że wieczorem jestem bardzo zmęczony...nie wiem skąd się to bierze(?) Może biomet, ciśnienie...Najważniejsze, że mam długi dzień, choć zlatuje szybko.
Dojrzewam również powoli do Myśli, żeby wiosną, wczesnym latem, przenieść się gdzieś dalej...Myśl została zasiana w mojej głowie i kiełkuje w tym momencie. Intuicja mówi mi, że to bardzo dobre i ciekawe ziarno. Chcę mu poświęcić więcej uwagi, jednak wymaga to ode mnie czasu... Ale na samą Myśl uśmiecham się do niej, więc to dobra Myśl :)

"Podróż przecież nie zaczyna się w momencie, kiedy ruszamy w drogę, i nie kończy, kiedy dotarliśmy do mety. W rzeczywistości zaczyna się dużo wcześniej i praktycznie nie kończy się nigdy, bo taśma pamięci kręci się w nas dalej, mimo że fizycznie dawno już nie ruszamy się z miejsca. Wszak istnieje coś takiego jak zarażenie podróżą i jest to rodzaj choroby w gruncie rzeczy nieuleczalnej."
R. Kapuściński 

2 komentarze:

  1. Dalej... Tylko w którą stronę? :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Byłem w tym roku na wschodzie, teraz siedzę na północy. Do wyboru pozostaje mi zachód i południe. Żeby zachować proporcje w róży wiatrów, zdecydowałbym się raczej na zachód... Ale jak wspominałem, żadna wiążąca decyzja jeszcze nie zapadła.

    OdpowiedzUsuń